środa, 21 września 2016

#2 Bicykl


- No to w drogę - powiedziałem do siebie i rozgościłem się w rowerowym siodełku. Włożyłem lewą słuchawkę w ucho. Prawa słuchawka zawsze dynda przez połowę drogi. Prawą słuchawkę wkładam do ucha dopiero jak minę pub. W pubie zawsze wesołe przyśpiewki. Czasem ktoś pozdrowi. No to ja od zdrowie, zatrzymam się na papierosa i grzecznie wytłumaczę, dlaczego cztery kufle piwa to nie jest dobry pomysł tuż przed północą. Z tymi kuflami to dziwna historia. Zawsze oferuje mi je jeden i ten sam człowiek. Pierwszy raz spotkaliśmy się dwa miesiące temu. Mnie spadł łańcuch w rowerze, a On, nieznajomy mężczyzna nie rower, stał akurat na zewnątrz, oparty o ścianę i palił papierosa. Przed nim, na drewnianej ławie, stały cztery kufle piwa. Jasnego.

- Pomogę ci z łańcuchem, pod warunkiem, że wypijesz ze mną jeden kufel - zagadał On i wypuścił obłok dymu.
- Z łańcuchem sobie poradzę.
- Ja cię tu na piwo z nieznajomym namawiam, a ty się wykręcasz - naciskał.
- No w takim wypadku to nie mam wyboru.
Mężczyzna rzucił papierosa na ziemię, przydeptał go obcasem, zakasał rękawy i chwycił za dwa kufle piwa.
- No to do roboty. Panicz sobie usiądzie, a ja w trymiga, usterkę naprawię.
Jak kazał, tak zrobiłem. Rozsiadłem się na murku okalającym pub, upiłem ogromny łyk i jeszcze nie połknąwszy płynu, odpaliłem papierosa. On, z kolei, odwrócił rower do góry nogami... o ile jest to na miejscu w stosunku do roweru. No dobra, odwrócił, go do góry kołami. Lepiej? Czynność przyszła mu łatwo, widać, że nie stronił od rowerów. Najbardziej imponujący był jednak fakt, że zrobił to jedną ręką, w drugiej nadal trzymając kufel. Upił mały łyczek, i znów jedną ręką, zaczął inspekcje mojego bicykla.
- O kolego, toć ten rower to zabytek.
- Fakt. Znalazłem go na śmietniku.
- Ale przecież zabytków się nie wyrzuca - stwierdził
- Też mnie to zdziwiło.
On, spojrzał na łańcuch. Ja spojrzałem w osuszony kufel.
- Na ławie.
- Na ławie - przytaknąłem.
Sięgnąłem po trunek.
- Tobie?
- Owszem
Podałem drugi kufel mojemu gospodarzowi.



W krótkiej chwili kontemplacji nad upadłym łańcuchem zaciągnęliśmy się dymem. Myśli każdego szybowały w innym kierunku. Obaj potrzebowaliśmy niemego towarzystwa. Aby nie czynić marzeń samemu. W towarzystwie zawsze raźniej. Wiem, że rozumiesz. Zapewne nieraz znalazłeś się w sytuacji, że siedząc obok innej osoby ,czułeś przepływ energii. Ty jesteś gdzieś, i ta osoba jest gdzieś. Łączy was tylko towarzystwo. Albo sytuacja, gdy rozmawiasz z kimś. Mówicie do siebie, ale to, co każde potrzebuje powiedzieć. Rozmawiacie, mówiąc o innych rzeczach. Interakcja bez interakcji. Czyż to nie wspaniałe?
- Gotowe - oznajmił z satysfakcją w głosie.
- Kiedy? - zapytałem rozpaczliwie - Chciałem to zobaczyć.
- Trudno, przepadło, za długo kontemplowałeś.
- Trudno.
Spojrzałem na ostatni łyk piwa w kuflu, na dopalający się papieros. On zrobił to samo. Nasze spotkanie nieuchronnie dobiegało końca.
- Tymczasem? - zapytałem
- Tymczasem - odpowiedział.



Spojrzeliśmy po sobie. Skończyliśmy papierosy. Dopiliśmy piwo. Ja wsiadłem na rower, wetknąłem słuchawkę w ucho i żegnając się tylko uśmiechem, pojechałem dalej. On, oparł się o ścianę pubu, uśmiechnął się na pożegnanie i zanucił pod nosem: "When I will get back on sea again..."



Kłamałem. Cztery kufle piwa przed północą, a właściwie dwa, to bardzo dobry pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz