O 4.11 obudził mnie jeden z głosów w mojej głowie. Mam ich kilka. Nie myśl, że jestem szalony, co to to nie. Ot mam kilka głosów, które mi czasem podpowiadają. Mogę się założyć, że też takie masz. Każdy takie ma. Obudził mnie ten głos. Nowy głos. Nigdy wcześniej go nie słyszałem. Ciekawostka.
- Obudź się Willy. Halo? Słyszysz mnie? - szeptał - Pobudka. WSTAWAJ GAMONIU. Mam ci coś do powiedzenia.
Zareagowałem na tego Gamonia. Nie lubię jak, ktoś mnie tak przezywa, to zareagowałem.
- Mhmmm, ehmmm... kim, kim jesteś? - wycedziłem jeszcze zaspany. No przecież jest 4.11.
- Twoją nirwaną.
- Ale on nie żyje. Kurt nie żyje, pamiętam, bo czytałem o tym w gazecie.
- Nie gamoniu. Dzięki mnie poczujesz co to nirwana. Zobaczysz, jeszcze mnie popamiętasz.
Zamilkł, a ja zasnąłem. Rano myślałem, że śnił mi się sen o Nirwanie, o byciu wokalistą, życiu pełnym narkotyków i rozwalania gitar. Zastanawiałem się tylko, skąd mi się to wzięło.