Pierwsze, łagodne promienie słońca spoczęły na mojej twarzy. Pod powiekami zaistniała jasność, niezaprzeczalny dowód, iż dzień budzi się do życia. Czas wstawać. Niechętnie otworzyłem oczy, rozbudziłem zmęczony wczorajszą eskapadą umysł, rozprostowałem skostniałe ciało. Popatrzyłem przez okno bez okien. Niezaciągnięte zasłony podrygiwały delikatnie, poruszone poranną bryzą. Dzień zapowiadał się dobrze. Ani jednej chmury. Ani jednego, mącącego nieboskłon obłoku.
niedziela, 16 października 2016
niedziela, 9 października 2016
#7 Halo
Północ. Stoję przy oknie. "Fajka przed snem". Za oknem zima. Prószy śniegiem na przemian z deszczem. W świetle latarni, po przeciwległej stronie ulicy, ktoś tańczy. Dwóch chłopaków tańczy. Taki taniec współczesny. Wymachują rękoma, wymachują nogami, tańczą na lodzie. Obok, też pod latarnią, stoją dwie dziewczyny. One nie tańczą, one śpiewają. Głośno, głośniej, coraz szybciej. Właściwie to nie śpiewają, a kibicują. Źle mogłem zobaczyć, szybę mam brudną. Co zrobisz.
- A twoja matka to kurwa - doleciało przez zamknięte okno - i nic tego nie zmieni. Ha.
Ciężko było stwierdzić, który zawodnik, albo który kibic w czyim kierunku to powiedział. Pewna granica została przekroczona, granica, której się nie przekracza. Chwyciłem za telefon.
- A twoja matka to kurwa - doleciało przez zamknięte okno - i nic tego nie zmieni. Ha.
Ciężko było stwierdzić, który zawodnik, albo który kibic w czyim kierunku to powiedział. Pewna granica została przekroczona, granica, której się nie przekracza. Chwyciłem za telefon.
poniedziałek, 3 października 2016
#6 Ano
Pierwsza w nocy. Spacer przed łóżkiem. Drepczę ulicą, mijam psa z kulawą nogą, kota bez ogona. Ludzkiej duszy nie ma. Wszystkie śpią, odpoczywają. Gdzieś w oddali zahukała sowa. Ho Ho Ho... to chyba była sowa.
Stanąłem na sekundę. Wyciągnąłem wielbłąda z kieszeni, przyjrzałem mu się chwilę i zapragnąłem ciepła pustyni. Ziąb przeszywał, palce przymarzały do zapalniczki.
#5 Wow Wow
Chyba południe. Idę chodnikiem przy ulicy. Takiej długiej. Z jednym zakrętem. Idę i w oddali widzę jakieś zamieszanie. Matka i córka, a wokół coś biega i krzyczy. Podchodzę bliżej. Czarny biega. Czarny, zawadiaka stary.
- Te Czarny, a co tu się wyprawia?
- Nico. Hi Hi. Bawię się. Chcę się bawić, ale one krzyczą. Pobawisz się?
- Zostaw panie. Straszysz. A kysz od nich.
- Ale jak to? Ty też się nie bawisz? No weź.
- Misję tajną mam. Choć na bok to ci powiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)