poniedziałek, 3 października 2016

#5 Wow Wow



Chyba południe. Idę chodnikiem przy ulicy. Takiej długiej. Z jednym zakrętem. Idę i w oddali widzę jakieś zamieszanie. Matka i córka, a wokół coś biega i krzyczy. Podchodzę bliżej. Czarny biega. Czarny, zawadiaka stary.
- Te Czarny, a co tu się wyprawia?
- Nico. Hi Hi. Bawię się. Chcę się bawić, ale one krzyczą. Pobawisz się?
- Zostaw panie. Straszysz. A kysz od nich.
- Ale jak to? Ty też się nie bawisz? No weź.
- Misję tajną mam. Choć na bok to ci powiem.




Niczym rasowy szpieg mrugnąłem porozumiewawczo do matki i córki, dając znak, że zajmę się napastnikiem. Obie, jednocześnie odmrugnęły na zgodę i czmychnęły, aż się kurzyło.
- Co to za misja? No jaka? Powiedz, powiedz albo się ze mną baw - naciskał nieznośnie Czarny.
- A widzisz... akta tajne niosę.
- Tajne akta? Tajne akta? Wow Wow - podniósł ekstatyczny wrzask - Jak to? Do kogo? Po co?
- Ciiiiii.
- Tajne akta? Tajne akta? Wow Wow - powtórzył cichutko.
Ruszyłem w przód, Czarny za mną.
- To niebezpieczne rejony Czarny, bądź ostrożny. Przechodzimy na drugą stronę.
- Tak jest.

Stanęliśmy na krawężniku, przepuściliśmy kilka samochodów, rozejrzeliśmy się w lewo, w prawo i znów w lewo. Bezpiecznie. Ruszyliśmy.
- Zostań - zaordynowałem, gdy dotarliśmy pod właściwy adres - Zaraz wracam.
Ledwo wszedłem na podwórze, a zza rogu wybiegł Rudy. Spojrzał na mnie, spojrzał na Czarnego, znów na mnie.
- Zabiję - wysyczał przez zęby i puścił się pędem na Czarnego - Uduszę, tętnicę przegryzę, do tyłka nakopię.
Zatrzymał się przy mnie, spojrzał spode łba, a łeb miał wielki.
- Wypierdalaj Czarny.
- Ale...
Rudy zrobił kilka kroków wprzód.
- Buda - krzyknął a Czarny dał dyla tam gdzie pieprz rośnie - i abym Cię tu więcej nie widział.
Rudy wyprężył się dumny i triumfalnie podszedł do mnie.
- Ale dałem mu nauczkę. Ja cię ochronię, ty nic się nie martw. Jesteśmy kumplami.
- No jesteśmy.

Uśmiechnąłem się w podzięce i poklepałem kumpla przyjacielsko. No kto by pomyślał. Mam ochroniarza, chyba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz